Strona:Jerzy Lord Byron - Poemata.djvu/8

Ta strona została skorygowana.

ze Śniadeckich Balińskiéj“. Po śmierci Korsaka w „Bibliotece Warszawskiéj“ z r. 1865 (t. I) wydrukowano jego przekład „Oblężenia Koryntu“.
W roku 1835 ukazały się w jednéj książce w Paryżu dwa poemata Byrona: „Giaur“ w przekładzie Adama Mickiewicza i „Korsarz“ w tłómaczeniu Antoniego Edwarda Odyńca; stały się one najpopularniejszemi, najwięcéj znanemi wśród publiczności naszéj.
Najdawniejsza wzmianka o przekładaniu „Giaura“ przez wielkiego naszego poetę, mieści się w liście Józefa Jeżowskiego do Franciszka Malewskiego pod datą 23 stycznia 1822 r., gdzie czytamy o Mickiewiczu: „Postąpił w języku angielskim, czyta Byrona i nawet wytłómaczył trochę fragmentów Giaura i całe to poema wytłómaczyć zamierza“. Z tegoż samego niewątpliwie czasu pochodzi list poety do Malewskiego, donoszący o témże zajęciu i objaśniający zarazem, w jakim stopniu posiadał wtedy Mickiewicz język angielski: „Po germanomanii nastąpiła brytanomania; cisnąłem się z dykcyonarzem w ręku przez Szekspira, jak bogacz ewangieliczny do nieba przez uszko od igiełki; za to teraz Byron idzie daleko łatwiéj, i już bardzo znacznie postąpiłem. Dżaura zapewne wytłómaczę“. Nie wytłómaczył jednak na razie. Może ukazanie się przekładu Szydłowskiego w „Dzienniku Wileńskim“, może zajęcie się pracami oryginalnemi odwiodło go od zamiaru. Nastąpiła dziesięcioletnia zgórą przerwa. Dopiéro w r. 1832 bawiąc w Dreźnie, wziął się do tłómaczenia nanowo. Odyniec tak przedstawia okoliczności, wśród których się to stało: „Przyrządziłem dobréj herbaty, zapaliłem aż cztery świece i podałem do fajki paczkę hamburskiego wagsztafu Johana Christiana Justusa, którego od wyjazdu z Wilna nie palił, ani nawet nie widział. Wszystko to wprawiło go w tak doskonały humor, że dla dokompletowania przyjemności, leżąc na kanapie, zawołał: No, mów czy czytaj jakiekolwiek wiersze!... Po wielu zatém cudzych wyrecytowałem kilka ustępów z Czcicieli ognia, a następnie z Korsarza, którego właśnie wtedy tłómaczyłem. A propos zapytałem, czy nigdy nie myśli dokończyć tłómaczenia Giaura, które już w Kownie był zaczął? Ale rękopism pozostał w Petersburgu, a on sam odpowiedział, że nawet zapomniał o nim. Szczęściem umiałem na pamięć kilkadziesiąt początkowych wierszy; jemu się téż zaczęły przypominać dalsze. Dla ułatwienia podałem mu oryginał edycyi zwickauskiéj, ten sam, który mi kiedyś podarował w Kownie, mając już wtedy edycyę lepszą, ale z którego właśnie tłómacząc, posadził na nim ogromnego żyda. Ten to żyd, a raczéj wiążące się z nim wspomnienia, o których szła dalsza rozmowa, tak widać rozmarzyły jego wyobraźnię, że... wziął tę książeczkę i poszedł do siebie. Rozchodząc się po północy, widzieliśmy jeszcze przez okno światło