Ta sama ziemia, słońce niezmienione,
A tylko inni słudzy, inne pany;
Wielka włość cudów wokół rozwinięta;
Gdzie ongi Persów tłum, na rzeź skazany,
Pod miecz Hellady kładł się, pokonany.
W dniu dawnéj sławy, kiedy się zmieniły
W magiczne hasło maratońskie łany:
Wymów, a naraz — obozy, wojsk siły,
Bój i pościg zwycięzców w oczach twych odżyły.
Med, jak ucieka z łuki złamanemi,
Greczyn, jak za nim krwawą dzidzą żenie;
Nad niemi góry, tu łan wód i ziemi;
Śmierć mknie na przedzie, na tyłach zniszczenie;
Dziś cóż zostało tutaj po téj scenie?
Jakiż w tém miejscu pomnik przypomina
Uśmiech wolności, Azji łez strumienie?
Urna strzaskana, grobowca ruina
I pył, co się z pod kopyt twego konia wszczyna.[1]
Jednak ku szczątkom twéj zgasłéj wielkości
Niejeden pielgrzym w zadumie dziś bieży;
Z wiatrem iońskim przybywa tłum gości
Witać ojczyznę piewców i rycerzy;
Twoja kronika i twój język szerzy
Cześć twą śród młodych rzesz niejednych błoni,
Ty chlubo starców, nauko młodzieży.
Pieśniarz cię uczci, mędrzec ci się skłoni,
Gdy Pallas wraz z muzami swą mądrość odsłoni.
Z obczyzny tęskni pierś do swéj ziemicy,
Gdy ją tam krewna dusza oczekuje,
Ale niech błądzą tutaj samotnicy,
Z wzrokiem ku ziemi, która z niemi czuje.
Wesołych uciech Grecja nie gotuje,
Kochanek smętku oby tu przychodził,
A że swój rzucił dom, nie pożałuje,
Gdy pośród Delfów będzie kroki wodził
Lub pól, gdzie Pers z Greczynem w krwi, konając, brodził.
- ↑ „Siste Viator — heroa calcas!“ taki był napis na grobie sławnego hr. Merci; — jakież ma nas ogarniać uczucie, stojących u mogiły owych dwustu (Greków), którzy padli pod Maratonem? Główny kurhan otworzył niedawno Fauvel: nie znalazł on w nim jednak nic albo mało z tych zabytków, jak wazy etc., których szukał. Dolinę Maratonu chciano mi sprzedać za sumę czternastu tysięcy piastrów, około dziewięciuset funtów. Niestety! „Expende — quot libras in duce summo — invenies!“ czyż popioły Miltyadesa nie były więcéj warte? Chybabym ich nie kupił taniéj, gdyby miały pójść na wagę? B.