Strona:Jerzy Strzemię-Janowski - Karmazyny i żuliki.djvu/107

Ta strona została uwierzytelniona.

okresie pamiętam, lanie dostałem za to, że nie chciałem pocałować w rękę metropolity, który był u nas na obiedzie. Nie i nie. Ale fotografję „strasznego Feliksa” postawiłem sobie na studenckim stoliku i pilnie wycinałem wzmianki o nim z gazet, o jego wygranych, przyjęcach, sukcesach itp.


III
KONIE I TIURNIURY

Do dziś zachowałem egzemplarz Gazety Narodowej z czwartku 30.6.1892 r., opisującej dzień jednego z niezwykłych sukcesów Feliksa Scazighiny. Obecnie wydaje się mi ten styl sprawozdania wyścigowego nieco pompatyczny — ale wtedy brzmiał mi cudowniej, niż Dziady Mickiewicza, wykuwane z nieukrywaną abominacją w szkole:
W biegu pierwszym, ścigały się o nagrodę Antonińską „Serenity” hr. Henryka Brezy — Arlette Scazighiny i Crossboy Schindlera. Arletta szla pierwsza, mając koło siebie Serenity, który stanowczo niema szczęścia na lwowskim torze (3 tyg. wstecz przyszedł przecież drugi w Derby wiedeńskiem), szedł tu ostatni, niosąc swego właściciela. W finiszu, Serenity poczęła napierać Arlettę, ta jednak nie dała sobie odebrać pierwszeństwa, Hans down przyszła pierwsza, a Serenity, srodze umęczona, druga.