Strona:Jerzy Strzemię-Janowski - Karmazyny i żuliki.djvu/121

Ta strona została uwierzytelniona.

goż właśnie Pitypalaty, wygrał około 100.000 guldenów. Z wielkiej radości zapomniał, że odbywa się licytacja. Złapał się za głowę, kiedy mu powiedziałem, że koń jest mój.
— Odsprzedaj mi zo z powrotem!! Daję 5000 guldenów! Daję 10.000 guldenów!!!
Uśmiechnąłem się, niewzruszony. Na drugi raz niech pamięta, że po biegu sprzedażnym, następuje licytacja. No i koń przyszedł mi, więcej niż darmo, bo wygrałem w tym samym biegu na niego, u booków, 10.000 guldenów, a w ciągu roku, przeszło 20.000 guldenów. Opłacił się Pitypalyty.
Po skończonej karjerze wyścigowej, kupił go odemnie do stada p. Sonnenberg z pod Warszawy.


VII. ZNOWU TIURNIURY

Czasem w historje końskie, wplątała się kobieta i jakimiś okrężnemi drogami, wpływała na bieg wypadków turfowych. I tak w roku 1892 rozeszła się sensacyjna wieść po stolicy naddunajskiej, że uciekł do Afryki młody magnat, książę Ludwik Schwarzenberg, nadporucznik krakowskiego pułku ułanów. Zrobił się huczek nielada, ale dopiero się wzmógł do granic skandalu, gdy przyszły szczegóły.
Oto książę pan nie wyjechał sam. Do kraju piramid, palm i daktyli, zabrał ze sobą przyjaciółkę hr. Bathyanyego, słynną Dorę Pannes. Spra-