Strona:Jerzy Strzemię-Janowski - Karmazyny i żuliki.djvu/13

Ta strona została uwierzytelniona.
I


Przyjmowałem zawsze bez przekonania twierdzenie ludzkie, że chart jest głupi. W myśli dodawałem niezmiennie na takie dictum, z małemi tylko odchyleniami ze względu na wiek, lub płeć jego rozmówcy:
— Sam jesteś głupi.
Ale w dziwnych okolicznościach miałem usłyszeć „oficjalne“ niejako, obrzędowe uznanie rozumu charta.
Bawiłem u przyjaciela mego, Latziego Baranjaya w Kurtakeszy pod Budapesztem. W wspaniałych, rozległych dobrach magnatów węgierskich, sport polowań z chartami był namiętnie uprawiany. Tereny się nadawały znakomicie, aż do chwili jednakże, kiedy układy wojenne, tereny te obkroiły, no i obkroiły dochody magnatów.
Węgry mają nieprzeparty zawsze urok. Jest w nich ta już nieznana w reszcie Europy dzikość, połączona z najwyższą ogładą — gościnność bajeczna, kobiety tak piękne jak krajobrazy — ko-