Strona:Jerzy Strzemię-Janowski - Karmazyny i żuliki.djvu/162

Ta strona została uwierzytelniona.

od czasu do czasu suczki pożal się Boże — fantastyczne krzyżówki, jak Niemiec powiada: „eines Nachtkastels mit einer Zahnbürste“. Mandrill, głowa domu Obotritiów, nosem nie kręcił a z tych konkubinatów wynikały niezwykłe wybryki natury, do psów raczej mało podobne. Psy te przesyłano mi, bywało, jako wyraz wdzięczności — taką drogą też znalazła się u mnie zdecydowana plebejka OSA, suczynka bardzo łaciata i fertyczna, lecz z punktu widzenia hodowcy foxterrierów, czysta obraza Boska. Osia żywiła w sercu egzotyczną miłość do Puseka, a Pusek bawił się z nią chętnie, choć traktował bagatelnie, przez ramię. Kiedy przycisnęła go już Osia zbytnio do muru, nigdy Pusek nie rejterował na drzewo odrazu, choćby już był czas najwyższy. To się sprzeciwiało jego zasadom. Pusek musiał się najpierw zemścić, za zanadto daleko idącą poufałość Osi. Robił więc wypad niespodziany, rodzajem chwytu Nelsona przewracał Osię — wyszczypał i wybił po pyseczku zdumioną suczynkę i wtedy dopiero, kiedy Osia zamieniała się w słup soli z wściekłości i oburzenia — wskakiwał na szczyt drzewa. Pusek był mściwy — gniewało mnie to, ale moja ex-żona (teraz terminologja „żona“ wyszła z mody), odznaczająca się małą dozą uprzejmości, prostowała moje poglądy:
— Tępa głowo, czy ty nigdy nie zrozumiesz, że tzw. mściwość, to jedna tylko z form poczucia sprawiedliwości i jej wymiaru? Ustawodawstwo