Strona:Jerzy Strzemię-Janowski - Karmazyny i żuliki.djvu/164

Ta strona została uwierzytelniona.

by zresztą każdego endeka piętnowała). Możliwe. W każdym razie Pusek miał wybitne poczucie sprawiedliwości, oraz konieczności wymiaru kary. Życie jego jednak było daleko bardziej skomplikowane od życia psa. Musiał on bowiem zmieścić w ciasnych rameczkach swoich możliwości, ogromne obszary myśli filzoficznej, kulinarnej, prawniczej ect. a pies? Pies umiał tylko kochać swego pana, ewentualnie tęsknić za nim — ewentualnie nienawidzieć jego nieprzyjaciół.
Mimo to ukształtowały się stosunki między małpusem a psami, kiedy go ostatecznie spuściłem z linewki. Pierwszy raz puszczony wolno, sprał z radości wszystkie psy po kolei — przejechał się wokół gazonu oklep na wyżle — urwał sroce kilka piór z ogona — stłukł wazon z jakimś rododendronem na werandzie i huśtał się na gałęziach, no i co gorsze na portjerach w bibljotece, rozkosznie kwicząc. Psy wpatrzone w te dzikie harce, wyły i szczekały, dręczone niepewnością, w której chwili zsunie się nieobliczalny stwór z gałęzi, czy karniszu, na ich łby. Foxterriery odchodziły od przytomności z zachwytu. Potem banda szła za mną przykładnie, na spacer, na folwark i do lasu, a że las łączył się z parkiem, więc spacery były dalekie i urozmaicone. Ten wrzask, który towarzyszył odtąd moim wycieczkom, nie da się z niczem porównać. Co chwila małpidrąg zbił któregoś kundysa na kwaśne jabłko — co chwila uszczypnął jakąś babę, idącą szosą z miastecz-