Strona:Jerzy Strzemię-Janowski - Karmazyny i żuliki.djvu/169

Ta strona została uwierzytelniona.

wojnie z personelem służbowym, mruczał o policji — ja zaś najspokojniej poszedłem inwigilować małpę. Ktoś mi zameldował, że manipulowała o świcie na dachu, potem wzdłuż gzymsów na piętrze. I co dalej? Potem widziano ją na jaworze koło drobiu. Za nitką do kłębka, dotarłem do zegarka pod jaworem. Święty Antoni nie dostał świeczki, tylko małpa dostała w skórę.
Skargi i narzekania na Puska mnożyły się i stawały się już obłędem. Doszło do nagminnej psychozy, bo cokolwiek się stało, wszystkiemu był winien Pusek. Klacz poroniła — naturalnie Pusek winien, bo kobyła się zestrachała. Młocarnia stanęła — Pusek winien, bo długo majstrował przy niej. Pieczeń się przypaliła — Pusek winien, bo kucharz się zagapił. Kury się nie niosą — Pusek winien, bo je gania i ciąga za ogony, a kura wiadomo delikatna i honorna. Córce włódarza zdarzył się wypadek, nawet i tu, wbrew wszelkim pozorom, Pusek winien:
— Bo, proszę pana dziedzica, kiej się dziewucha małpy zestrachała, wpadła do stodoły, a tam był akurat tyn Antek, tyn zbereżnik, no i siano było…
Pani Aptekarzowej z miasteczka urodziło się jakieś nieforemne dzieko? także Pusek winien, bo kupowała ponoś osobiście w Sierosławiu flance truskawowe pani Aptekarzowa i… zapatrzyła się. Któż mógł odgadnąć, że była w błogosławionym stanie?