Okazało się, że ten bałwan Michał wybrał maszynę... szewską.
Wszystkie spelunki miasta Freising zamykane były o 3-ej w nocy. Dosiadywaliśmy punktualnie do owej godziny martwiąc się, co będziemy robili między 3-ą a 4-ą w nocy, jakoże o 4-ej dopiero otwierano bufet na dworcu. Ta jedna jedyna godzina w nocy, stała się godziną upiorów dla miejscowych poczciwych policjantów, dokładaliśmy bowiem wszelkich starań, aby coś zmalować i na tę jedną godzinę dostać si do komisarjatu na przesłuchanie i spisanie protokółu. Cóż było robić w mróz z tą fatalną godziną?
Więc — to się urządzało jakiś karkołomny wyścig środkiem ulicy — to znowu naprzykład, spotzawszy zahamowany wóz meblowy na którejś ze spadzistych ulic miasteczka (całe Freising jest spadziste), rozhamowywało się go i buda leciała z piekielnym łoskotem wśród ciszy nocnej, wzdłuż miasta, budząc ze snu żywych i umarłych. Towarzyszyliśmy jej wolnym kroczkiem, a kiedy harhara stawała nareszcie, skręciwszy na trotuar, wchodziliśmy do najbliższego komisarjatu i meldowali... znalezienie zguby. Następywało naturalnie spisywanie protokołu za naruszenie spokoju nocnego, za żarty z policji etc. o co nam właśnie