Stertz i zaproponował kupno Maryśki dla ówczesnego następcy tronu austriackiego, arcyksięcia Karola Habsburga (późniejszego cesarza), bez wielkich namysłów na tranzakcję się zgodziłem, oraz na cenę 4500 koron.
Maryśka była wymarzonym chyba wierzchowcem dla wszystkich następców tronu i cesarzy. Oni mają inny bezwątpienia pogląd na konia niźli my gemajny. Taki stary Franz Jozef np. posiadał klacz chowu p. Hulimki z Małopolski Wschodniej, sławną KAŚKĘ. To była skała nie koń! Stary Franz gwałtownik, kiedy się zeźlił na Früjahrsparade majowej, patrząc na jakąś szczególnie felerowatą defiladę, wbijał biednej Kaśce ostrogi w brzuch bez przerwy. Kaśka spływała krwią, ale ani okiem nie mrugnęła. Mogły szrapnele pod jej kopytami explodować, mógł ją nawet szrapnel rozszarpać-padłaby, ale jeszcze padając czekałaby, aby najjaśniejszy Pan zeskoczył i nie okazała by gniewu, ani przerażenia.
Nauczyli ją, że kiedy stać, to stać — kiedy kłusować to kłusować, a kiedy galopować, to pięknym wahadłowym, skanaszowanym kurtzgalopem płynąć. Nic pozatem. Ona niema myśleć, ani filozofować. Kto inny za nią i dla niej wszystko obmyślił.Ujeżdżał ją ponoś rotmistrz Stefan Sebald, renomowany jeździec menażowy, oficer 13 p. ułanów.
Taką samą akurat jak Kaśka była moja Maryśka. Wcale się więc nie ździwiłem, że miała iść dla arcyksięcia Karola, który chwilowo był dowódcą
Strona:Jerzy Strzemię-Janowski - Karmazyny i żuliki.djvu/71
Ta strona została uwierzytelniona.