kona takie koronacyjne saltomortale, z przed katedry na szkarp-!? Może i Maryśka? nie wiem, choć zapewne musiał to być raczej jakiś długoogoniasty bucefał, z zaplecioną w złote sznury grzywą, czy wedle etykiety — kto ją tam wie? — z kółkiem w nosie.
Maryśka była kusa, kurtowana, strzyżona i obrażająca w dodatku nacjonalistyczne uczucia Madjarów, jako że nie była krwi węgierskiej, paprykowanej, jeno Radautzerka z Bukowiny. Tak czy owak, szczęścia biednemu monarsze nie przyniosła.
Poza kapryśnemi damami, hebesami, maszynami, są jeszcze konie, o dziecięcej, naiwnej, olśnionej duszy, pogodne, raźne, oddane człowiekowi corps et âme, myślące jego myślami, ale inteligentnie, swoiście, karnie i zarazem opiekuńczo.
Takim koniem był EROS. Wychowałem go — co umiał, umiał odemnie. Eros wygrywał ciężkie steeple — Eros skakał 180 ctm. — Eros słuchał głosu swego pana i nieszczędził mu sił, nieraz ponad własne siły. Przytem miał łagodną wyrozumiałość dla wybryków tego pana i jego bzdurnych fantazji. Przyznać zaś trzeba, że choć miałem bezmiar czułości dla moich koni, miewałem też dzikie fantazje,