Strona:Jerzy Strzemię-Janowski - Karmazyny i żuliki.djvu/98

Ta strona została uwierzytelniona.

jąc zatem nieuniknioną burzę w powietrzu, wyniosłem się czemprędzej do gołębników, ale na miejscu mego przyjaciela kubisty, wolałbym tą autentyczną parę, jak wątpliwą Ledę z łabędziem.