Strona:Jerzy Szarecki - Czapka topielca.pdf/12

Ta strona została skorygowana.

W tem miejscu do rozmowy wtrącił się kucharz Konomopułło, dowodząc, że czapka według prawa boskiego, ludzkiego, a nawet morskiego do niego należeć powinna. A gdy otaczający ich towarzysze otworzyli szeroko usta, zdumieni tem jego zuchwalstwem, począł mówić, zwracając się do Johna:
— „Duszo moja, ta czapka bezwzględnie tylko do mnie należy, z tego chociażby względu, że niegdyś była moją. Nieboszczyk bosman, którego nasz „stary“ utopił razem z tą czapką, wydarł mi ją podstępem na dwa miesiące przed swoją śmiercią. A było to tak: siedzę ja w szynku w Hawrze przy stoliku i podpitą hołotę zapraszam do gry w trzy karty. Raptem podchodzi do mnie jakiś wielki drab z bosmańskiemi odznakami na rękawie i powiada: „Co tam trzy karty, zagrajmy lepiej w co innego!“ — „Nie mogę — mówię mu na to — nie mam pieniędzy, więc muszę koniecznie wygrać, a nie przegrać. W trzy karty zaś nigdy nie przegram dlatego, że grę tę znam od kołyski i jeszcze dlatego, że te trzy karty, które właśnie trzymam w ręku też znam dobrze nie tylko od frontu ale także i ztyłu.“ „To nic — powiada bosman — nie potrzeba mi twoich pieniędzy, których nie masz, zagramy o twoją czapkę. Będziemy zgadywać. Właściwie ty będziesz zgadywać. Dam ci jedną zagadkę.