Strona:Jerzy Szarecki - Czapka topielca.pdf/135

Ta strona została uwierzytelniona.

iluminatora. Patrzy na zegarek. W tejże samej chwili rozlega się klank — za piętnaście minut dwunasta. Orski bierze czapkę i wychodzi na pokład. Księżyc wciąż leje swój czarowny blask na pokład, na białe żagle i lśniące fale oceanu. Orski schyla się i przez grota luk wzywa gwizdkiem z międzypokładu swoją wachtę na górę. Dwie wachty — wstępująca i schodząca stoją naprzeciw siebie. Orski zbliża się do Hastingsa.
— Kurs?
— Sto siedemdziesiąt siedem.[1]
— Wiatr?
— Baksztag,[2] a wogóle prawie sztil.
— Żagle wszystkie na masztach. Pozatem nic nowego. Good bye...
Porucznik Hastings ziewnął i odszedł. Wachta była zdana. Cztery podwójne uderzenia w dzwon wybiły dwunastą. Orski objął służbę.

— Ty — na ster! — Orski wyciągnął z szeregu jednego marynarza, — ty — szkafut, Bempo — na „oko“.

  1. Kierunek kompasowy.
  2. Baksztag — kierunek wiatru w stosunku do kierunku żeglugi statku.