Strona:Jerzy Szarecki - Czapka topielca.pdf/15

Ta strona została skorygowana.

Usnęli, nie przekonawszy się wzajemnie i już z odrobiną niechęci do siebie.
Nazajutrz zrana wiać począł pomyślny wiatr i Georges wraz z Johnem brasując na rufie reje-grotu na fordewind mieli okazję podziwiać wyłowioną czapkę sterczącą dumnie na mostku kapitańskim.
Była to piękna czapka. Angielskiej roboty, wykonana z czarnej, trwałej skóry, o wielkim daszku, wypchana była wewnątrz drobnemi kawałkami korku, co nadawało jej łagodną sztywność i masyw angielskich czapek marynarskich, a jednocześnie pozwoliło utrzymać się czas dłuższy na wodzie i nie zatonąć. Nad daszkiem połyskiwała mosiężna kotwiczka okręcona łańcuchem. Kotwiczka ta pokryta już była pleśnią wilgoci i nalotem soli morskich, co świadczyło o tem, że czapka czas dłuższy bujała po falach Bałtyku, podczas gdy właściciel jej spał już zapewne mocno snem wiecznym gdzieś na dnie głębin w śliskich objęciach wodorostów i meduz.
Nie tyle istotne walory czapki, ile to ostatnie przypuszczenie było bodźcem dla kapitana do zabrania jej dla siebie. Mniemał stary wilk morski, że jak sznurek powieszonego, tak i czapka topielca przynieść musi szczęście temu, kto ją zdobędzie. Niebaczny tedy na wrzaski Konomopułły, który głosił urbi et