Strona:Jerzy Szarecki - Czapka topielca.pdf/25

Ta strona została skorygowana.

a żadna zmiana nie zaszła w stosunku Georgesa i Johna. Zresztą, owszem, zaszła zmiana tego mianowicie rodzaju, że tak samo jak Georges i John załoga poczuła, że tak dalej być nie może i że to rychło się skończy. „Koniec“ ten jednak całkiem inaczej rozumieli marynarze „Albatrosa“ niżby go wyobrazić mógł sobie pierwszy lepszy szczur lądowy. Nadarzyła się też niebawem i okazja do tego „końca“.
John w miarę tego, jak „Albatros“ dążąc ku Maderze mijał coraz bliższe równika równoleżniki i wchodzić poczynał w strefy gorące, tracił coraz bardziej cierpliwość, uwijając się po pokładzie pod promieniami prażącego niemiłosiernie słońca z głową owiniętą jakąś brudną szmatą, słabo chroniącą od porażenia.
To też dnia któregoś, gdy „Albatros“ znajdował się już na trawersie Gibraltaru, Konomopułło, który przez zemstę za nieoddanie mu swego czasu czapki topielca, grał w tej kłótni rolę dwuznaczną, zbliżył się do Georgesa i szepnął do ucha, że John właśnie w tej chwili rozbija kuferek Georgesa, chcąc odebrać czapkę. Georges wyjął z nagielbanku potężny, żelazny nagiel i zeszedł do międzypokładu. Koło kuferka Georgesa stał rzeczywiście John i marszpiklem usiłował podważyć zamek.