Strona:Jerzy Szarecki - Czapka topielca.pdf/43

Ta strona została skorygowana.

koszmarna wizja. Widzi siebie Jan dwudziestoletnim mężczyzną. Stoi oto blady z wściekłości i rozpaczy przed wylękłą Marją i w twarz jej ciska obelgi. Marja drży na całem ciele i głosem przerywanym od płaczu mówi do niego:
— Wybacz mi Janku, odpuść... ciebie jednego kocham i ciebie tylko jednego kochać będę... ale inaczej nie można... naprawdę nie można. Jeśli się nie zgodzę, wypędzi z chaty i mnie i matkę. Cóż jeść wtedy będziemy? Gdzie żyć? Zginiemy z głodu. A ty nie zapracujesz przecie jeszcze na mnie i na matkę. Sam masz starego ojca, którego musisz żywić. Doprawdy, Janku, nie można inaczej. Muszę się poświęcić dla matki. Stara ona jest i słaba. Cóż z nią poczniemy, jeśli nas wygoni z chałupy? A wygoni na pewno, jeśli się nie zgodzę. Sam znasz przecie Morża... Trudno Janku, samej mi jest smutno bardzo i ciężko na duszy, ale inaczej nie można... doprawdy nie można... przebacz mi, mój chłopcze kochany... przebacz...
Jan tupać zaczyna nogami, krzyczeć i lżyć Marję. Nie panując już w końcu nad sobą podnosi rękę i uderza Marję w twarz. Wychodzi potem z chałupy i drzwiami trzaska. Lecz w tejże chwili żal srogi ściska mu serce. Pada twarzą na próg chaty Morża i łka.