Strona:Jerzy Szarecki - Czapka topielca.pdf/44

Ta strona została skorygowana.

Z oczu leją mu się łzy rzęsiste, łzy oszalałej z bólu duszy.
Znagła przepada gdzieś okropna ta wizja. Nalatuje nań nowe widziadło upiorniejsze jeszcze od poprzedniego. Jest noc i dwa okręty żaglowe wypływają z portu na morze. Jeden z nich to „Czajka“: na sterze której stoi Jan, drugi „Kra“ własność Morża. Na pokładzie „Kry“ znajduje się stary Morż i Marja zaślubieni dwa dni temu. Dba o interesy stary, skąpy szyper Morż. Nawet młoda żona nie potrafi go od nich oderwać. Sprawia oto miesiące miodowe na morzu, dążąc na północ na połów ryb, który ma dać w tym roku zyski olbrzymie. Mała „Czajka“ płynie też na połów w tym samym kierunku co i wielka „Kra“. Spotkają się może nawet kiedy na wodach bezkresnych. Jan nie pragnie tego spotkania. Chce zapomnieć, zapomnieć za wszelką cenę. Ręce jego, dzierżące krzepko szprychy koła sterowego, ulegają jedynie karności morskiej. O gdyby nie to, gdyby wola jego, zakręciłby szeroko szturwałem i skierował dziób „Czajki“ w przeciwnym kierunku, tam gdzie nie płynie „Kra“, a na niej Marja i Morż.
Jednak oczy Jana odrywają się co chwila od róży kompasu i biegną tam w ciemną dal, gdzie migoce