Strona:Jerzy Szarecki - Gdy umrę.djvu/1

Ta strona została uwierzytelniona.

JERZY SZARECKI.

Gdy umrę...

Gdy umrę będzie wielki smutek dokoła. Rozlegną się płacze i szlochy, naj bliżsi chodzić będą drżący i bladzi. Rę ce załamując w rozpaczy, unikać będą wzajemnie swego wzroku by nie wyczy tać w nim niemego pytania: „Cóż teraz z nami się stanie?“ Ci zaś bardzo bliscy, najbliżsi, siądą koło martwego ciała i gdy patrząc w maskę śmiertelną za uważą resztki rumieńców, wyda im się napewno, że zaraz drgną oto powieki i najdroższa istota dźwignie się ciężko z mar i ręką zbielałą przetrze oczy, jak po długim i ciężkim śnie. Może kwiaty będą koło mnie i wieńce — przyniosą je przyjaciele moi, koledzy, znajomi. I wszyscy oni, zwłaszcza kobiety, odchodząc od trupa mówić sobie będą na ucho; „Zupełnie, jak żywy leży w tem kwieciu...“ A może nie będzie przy mnie ni kwiatów ni wieńców i przyjacie le nie przyjdą ani znajomi. Dwie tylko, napewno, koło łoża mego będą siedzia ły istoty i twarze w dłoniach schowawszy myśleć będą, że oto zginęły ich wszystkie nadzieje, zamiary, pragnienia. Gdy mnie już do trumny położą i wyniosą z mieszkania — z całą pewnością — tłum nieduży się zbierze przed bramą i w bramie. I patrzeć będą z ciekawością służące, kucharki, dozorca i córka jego, która zawsze się tak znacząco uśmiechała, otwierając mi bramę, gdym