Strona:Jerzy Szarecki - Groźny kapitan.pdf/102

Ta strona została skorygowana.

Nie wzdragał się, że Marja była uboga, wszak mieli dość majątku, on i syn jego. Majątku, który wydarł ciężką pracą codzienną z głębin morskich.
Młody Nagała i Marja wiedzieli o zgodzie ojca i czekali tylko dnia, w którym lata przeżyte pozwolą Marji wziąć ślub.
Dzień ten nadszedł wreszcie. Stary Nagała oprowadzał Marję po wsi i przedstawiał wszystkim, jako narzeczoną syna. Naznaczono też termin ślubu. Przed ślubem wybierał się jeszcze młody Nagała na długą kilkumiesięczną wyprawę rybacką.
Daleko, hen, za Sund, Kategat, Skagerak, za morze Północne na ocean.
I w dzień odjazdu flotylli rybackiej Nagała długo siedział w chatce narzeczonej.
O czem mówili tam oni ze sobą, o czem marzyli, jakie zaklęcia i obietnice dawał młody rybak swej ukochanej, tego nikt nie wie,
A gdy szkuner, na którym był Nagała, rozwinął swe płótniska żaglowe, Marja złożyła długi, tkliwy pocałunek na ustach kochanka i rzekła przerywanym od płaczu głosem:
— Jedź i wracaj prędko. Wracaj na pewno. Teraz już musisz wrócić do mnie. Rozumiesz? Musisz.
Nagała wziął w dłonie jej główkę i długo, uważnie patrzał w oczy.
— Wrócę — rzekł — wrócę na pewno. Śmierć chyba zatrzyma mnie na morzu.
Znikło za widnokręgiem białe stado okrętów rybackich, i spłakana Marja wróciła do domu.
Od dnia odjazdu flotylli rybackiej biedaczka chodziła niespokojna i zmartwiona nad brzeg morza