Strona:Jerzy Szarecki - Groźny kapitan.pdf/107

Ta strona została skorygowana.

stały się błękitne oczy starego Nagały. Głosem twardym, nieubłaganym przemówił do syna swego i Marji.
I sens słów był twardy i nieubłagany.
Długo mówił stary rybak, i każde słowo, każde zdanie, tchnące rzeczywistością i prawdą, biło pewnie w sedno rzeczy, krusząc opór jak potężny grzywiasty dziewiąty wał kruszy skały przybrzeżne.
Gdy ojciec i syn kochają jedną kobietę, znika miłość ojca do syna i syna do ojca. Stają się wrogami. Nie można jednak dopuścić do tego, by ojciec i syn byli wrogami. Walczyć ze sobą nie mogą, jeden usunąć się musi. Niezłomny w postanowieniu swem jest syn, lecz również twardy jest ojciec. Nie ustąpi jeden drugiemu. Usunąć się więc muszą obydwaj. Marja nie zechce pozostać sama na świecie, pójdzie więc i ona za nimi. A dziecko? Cóż robić będzie dziecko bez ojca i matki — takie maleńkie? Ono też. Wszyscy więc. To jest jedyne wyjście...
Długo, długo mówił stary Nagała, a syn i Marja słuchali jego słów.
Wstający dzień zastał rodzinę Nagałów śpiącą twardym snem. A gdy minął on i nad wzburzonem morzem zawisł czarny całun nocy, stary Nagała obudził się ze snu.
— Czas już — rzekł do żony i syna — bierzcie dziecko, chodźmy
I w blaskach płonącej chaty, na dach której żagiew płonącą rzuciła ręka starego, od brzegu odbiła łódź żaglowa Nagałów.
Ludność wsi, która wybiegła na pożar, długo patrzała z brzegu na oddalającą się łódź.
Na sterze obok Marji z dzieckiem na ręku sie-