Strona:Jerzy Szarecki - Groźny kapitan.pdf/11

Ta strona została skorygowana.


GROŹNY KAPITAN


Tam, gdzie szumią niedościgłe skrzydła potężnych czarnych orłów, z wyżyn wypatrujących ofiary, gdzie wiatr huczy w załamach skalnych, mieszając swe szmery z sykiem złości kłębowisk żmij, tam, skąd roztacza się widok na rozległe spienione lazury wód morza, na szczycie dzikiej, niebotycznej góry Ałczaku mieszka pustelnik.
Od lat już tu żyje sam, nie widząc twarzy ludzkiej, nie słysząc głosu ludzkiego. I pragnie on ujrzeć twarz ludzką, usłyszeć głos człowieka i boi się jednocześnie, aby to oblicze ludzkie, które się ukaże może dnia pewnego wśród załamów skalnych jego siedziby, nie miało w sobie wyrazu słabości, aby w oczach przybysza nie odmalował się lęk, gdy ujrzy pod sobą dziką postać starca — pustelnika, boi się, aby pierwszy głos ludzki, jaki usłyszy po raz pierwszy od lat wielu, nie był okrzykiem trwogi, nie był wezwaniem ratunku.
Ale myśl ta, zła i lękliwa, pod naporem żelaznej logiki umysłu starca ustępuje z głowy, jak pod naporem zimnych, groźnych błysków jego stalowych uczu ustępuje mu z drogi zuchwała żmija.