Strona:Jerzy Szarecki - Groźny kapitan.pdf/110

Ta strona została skorygowana.

kształtne nóżki i takie ładne, dziwne, trochę smutne spojrzenie.
Po ciemnych, wąskich schodach zejdziecie nadół do suteryny, gdzie mieszka Jadzia.
Zobaczycie mały, skromny pokoik. — Stoi tam stolik, szafa, łóżko i kozetka.
Gdy będziecie odchodzić od łóżka, zwróćcie uwagę na wiszącą nad niem fotografję marynarza z jedną naszywką na rękawie.
To jest właśnie ten Stefan, o którego pytała się Jadzia.
A gdy, wychodząc już, wręczycie jej brudny banknot i spytacie, jak to wy zawsze pytać lubicie: — co cię do tego przywiodło, me złotko? — panna Jadzia opowie wam chętnie swoją historję.
Nie usłyszycie od niej ani o okrutnym poruczniku, który ją podstępnie zwabił do siebie i zniewolił, ani o widmie głodowej śmierci, ani o strasznych rodzicach, zmuszających córkę wyjść na ulicę.
Opowie wam rzetelną prawdę. Oto, co usłyszycie od niej:
Pięć lat temu panna Jadzia była jeszcze na pensji. Chodziła do piątej klasy. Miała serdeczną przyjaciółkę Kirę. Kira była o trzy lata starsza od niej.
Kiedyś przyjaciółki pokłóciły się ze sobą o jakiegoś chłopca.
Jadzia, uniósłszy się, nazwała nawet Kirę rudą małpą.
Bo rzeczywiście włosy Kiry były rude.
Zaraz po kłótni zaczęła oczywiście żałować swych słów i przeprosiła przyjaciółkę. Nastąpiła zgoda, Kira jednakże chowała do niej w sercu głęboką urazę.