Strona:Jerzy Szarecki - Groźny kapitan.pdf/127

Ta strona została skorygowana.


PRZYJACIELE.


— Wichura była rzeczywiście okropna...
Urzędowo zanotowałem w dzienniku okrętowym siłę wiatru 12, ale jestem głęboko przekonany, że przekroczyła ona tę cyfrę i osiągnęła moc, na określenie której niema nazwy w nomenklaturze locji. To nie był huragan ani orkan, to było djabli wiedzą — co
Przechodziłem w życiu swojem przez różne tego pokroju „zefirki“, niejednokrotnie widziałem żagle, darte na strzępy szkwałami, słyszałem trzask łamanych masztów, ale człowieka, porwanego wichrem z pokładu, zobaczyłem po raz pierwszy dopiero wczoraj.
Porucznik Oliveira stał wtedy na baku, mierząc okiem przestrzeń wodną, dzielącą „Princessa Maria“ od groźnych skał Deserto Grando, gdy nagły poryw wichru zmiótł go w rozszalałe odmęty kipiących wód. Zginął. Nie ratowaliśmy go nawet — szaleństwem byłoby spuszczać szalupy podczas takiej pogody.
Wichura była rzeczywiście okropna, ale dalibyśmy sobie z nią radę i bez waszej pomocy...
Jerzy Orecki, pierwszy oficer na pokładzie dwukominoweqo parowca „Princessa Maria“, przerwał