Strona:Jerzy Szarecki - Groźny kapitan.pdf/131

Ta strona została skorygowana.

W godzinę potem sokoli wzrok Oreckiego ledwo już mógł dostrzec smugę dymu na widnokręgu, za którym znikł transatlantyk „Lisboa“.




Rua Joao Tavira tonęła już w mroku szybko zapadającej nocy i rozbrzmiewała dźwiękami gitar i mandolin, gdy porucznik Orecki wyszedł z domku, spowitego w pnące się gałęzie wina, gdzie mieszkała narzeczona Pawła, signorita Dolores.
Na werandzie bielała jeszcze w ciemności jej suknia, i tęskny, melodyjny głos wabił zdaleka:
— Signor, o, piękny signor, przyjdź jeszcze jutro... Dolores będzie czekać...
Porucznik szedł, zwiesiwszy ponuro głowę, i nie słyszał miłosnych szeptów szumiących nad jego głową palm, puszczał mimo uszu cudne dźwięki pieśni zakochanych, rozbrzmiewających pod balkonami wśród czarownej gwiezdnej nocy Funchalu.
Przyszedłszy na pokład „Princessa Maria“, Orecki długo chodził z kąta w kąt swojej kajuty, wzdychając i mrucząc przez zęby:
— Biedny Paweł... biedny poczciwy Paweł...
Nocy tej porucznik nie spał.
We wzburzonym umyśle Oreckiego przesuwały się wizje ważniejszych chwil życia, spędzonych z przyjacielem, powstawał plan uratowania Pawła z opresji, zamiar odciągnięcia przyjaciela od zdradzającej go kochanki. Wśród wspomnień wichrów, burz i niebezpieczeństw, przebytych z Pawłem, wśród powstających w duszy obrazów z lat dawnych powstawało w duszy Oreckiego postanowienie wyratowania przyjaciela ze szponów niecnej kobiety.