Strona:Jerzy Szarecki - Groźny kapitan.pdf/149

Ta strona została skorygowana.

przed huraganem za wysepką Läso, znajdującą się przy brzegach Norwegji.
Wiatr, już silny poprzednio, stężał, a fala się wzmogła.
Odczuć się dawało silniejsze nieco kołysanie.
W przedziale maszynowym rozległ się charakterystyczny syk.
Mechanicy grzeją motory — zdumiano się.
Wiadome było, że ropy, której masy całe zużyto podczas sztilu w zatoce Biskajskiej, wystarczyć może tylko na trzy dni.
Dziwne więc było, że komendant zdecydował się, nie zważając na brak paliwa, użyć słabych motorów przy tak silnym wietrze, rżnącym wprost w „zęby”. W takich warunkach motory posuwać mogły statek z szybkością jednego węzła, nie więcej.
Ale komendant się śpieszył.
Depesze radjowe były coraz groźniejsze — straszna burza szalała już w Skageraku.
Wiatr wzmagał się coraz bardziej, i czasami siła jego dochodziła do 9.
W przeciągu pół godziny morze zmieniło się do niepoznania. Łagodne poprzednio fale zamieniły się w olbrzymie bałwany, pokryte pianą, z szumem złowrogim rozbijające się o burty „Sokoła“. Siła wiatru zdecydowanie osiągnęła moc 9.
Zbędne żagle zwinięto już poprzednio, zostawiając tylko sztormowe, a teraz wobec coraz większego naporu wiatru wzięto jeszcze grot-unter-mars żagiel na gejtawy.
Motory pracowały z wysiłkiem, lecz były zbyt słabe, by sprostać wichurze.