Strona:Jerzy Szarecki - Groźny kapitan.pdf/31

Ta strona została skorygowana.

dzie jego całego życia, gdy nad murami Sewastopola, stolicy Krymu, popchniętego wolą jego do połączenia się z odrodzoną ojczyzną z nad brzegów Bałtyku, rozwinie się czerwono-biały sztandar...
Szumią fale, łopoczą żagle...
Pochyla się pod ciężarem myśli głowa groźnego kapitana. Wola jego potężna kłębi się i powstaje groźnie z głębin duszy, wypierając z niej wspomnienia cudnej Greczynki. Uciekają i giną wspomnienia. Lecz czemuż przed obrazem czerwono-białego sztandaru, pojawiającego się w umyśle jego, zjawia się co chwila inny obraz, obraz cudnych, łez pełnych czarnych oczu, przybliża się, zwiększa i przysłania wkońcu ten pierwszy zupełnie? — Precz! Precz ode mnie — szepcą pobladłe wargi groźnego kapitana — uciec stąd trzeba. Uciec gdzieś dalej, hen na chińskie wody, gdzie okręty z kontrabandą chodzą wolne i bezpieczne. Oddalić się trzeba stąd do czasu, gdy napięcie rewolucyjne punkt kulminacyjny osiągnie. A wtedy zjawię się znów przy brzegach Krymu, ale już z okrętami, pod pokładem których armaty nabite schowane będą, i rozpocznę walkę.
Lecz uciec stąd, trzeba, uciec czem prędzej, póki ta zmora przeklęta nie zniweczy mych zamiarów i myśli.
Do Chin! Na chińskie wody korsarskie!




Gdy mrok nocy otulał swym ciemnym płaszczem nadbrzeżne bulwary Eupatorji i zło wylęgało ze swych jaskiń ponurych na słabo oświetlone ulice portowego miasta, pod murami domów przesuwał się