Strona:Jerzy Szarecki - Na pokładzie Lwowa.djvu/103

Ta strona została uwierzytelniona.



Chorych na „Lwowie“ niema. Tłumaczy się ten fakt świeżem ożywczem powietrzem morza, nadzwyczaj zdrowym trybem życia, oraz brakiem jakichkolwiek bakteryj na pokładzie. Bo skądże, proszę, bakterje na środku morza lub oceanu?
Chorych tedy na „Lwowie“ niema, lecz nie zważając na to, lazaret okrętowy, t. zw. „Izba Chorych“, jest zawsze przepełniony. Pacjenci, znajdujący się tam, przeważnie są chorzy bardzo ciężko i cierpią najokropniejsze męki; takie szkaradzieństwa, jak „okropny“ ból lub zawrót głowy, ogólna słabość i absolutna, ale to absolutna niezdolność do ruszenia chociażby małym palcem u nogi, malarja tropikalna, żółta febra, dżuma nieomal są na porządku dziennym. Jednem słowem biedni ludzie ci poprostu umierają daleko od ojczyzny i rodzin, opuszczeni przez wszystkich (lekarz okrętowy, nie zważając na groźne choroby swych pacjentów, odwiedza izbę chorych zaledwie raz dziennie). Biedacy umierają. Takiego przekonania nabiera każdy, kto posłucha choć