a ukrywać się w okolicach Warszawy, żeby zaś odwrócić uwagę rodzicielską od właściwego miejsca mego pobytu, przeprowadziłem ową kombinację listową, z której jasno wynikało, że przebywam w Gdańsku.
Do spisku wciągnąłem kilku swoich najbliższych przyjaciół. Każdy z nich miał nałożone na siebie odpowiednie funkcje. Jedni z nich, „funkcjonarjusze mieszkaniowi“, mieli obowiązek dostarczania mi mieszkań (mieszkania musiałem często zmieniać ze względu na spodziewany pościg policji), drudzy, „spożywczy“, troszczyć się mieli o moje odżywianie, trzeci wreszcie pełnić mieli służbę najtrudniejszą i najbardziej odpowiedzialną: wywiadowczą.
Postanowione mianowicie zostało, że najsprytniejsi z moich „pomagierów“ przychodzić będą co jakiś czas do zrozpaczonego ojca i dowiadywać się oględnie o nastrojach domowych co do udzielenia mi pozwolenia na wstąpienie do wymarzonej Szkoły Morskiej.
Tak zorganizowawszy wszystko z najdrobniejszemi szczegółami, dnia 15 marca zapakowałem do małej walizki niektóre artykuły pierwszej potrzeby, wsunąłem do kieszeni dwie kajzerki i wyszedłem z domu.
Na dworze była podła, marcowa pogoda, kropił
Strona:Jerzy Szarecki - Na pokładzie Lwowa.djvu/13
Ta strona została uwierzytelniona.