Strona:Jerzy Szarecki - Na pokładzie Lwowa.djvu/56

Ta strona została uwierzytelniona.

wo, w spokoju i blasku chwały, nietknięte brudnym pamfletem przekleństw oficera wachtowego.
Jedynie klubowi „śmierdzącej bulwy“ bezrobocie to wychodziło na dobre, sprzyjało rozwojowi i werbowało nowych członków. Klub ten zawiązany został przez miłośników czosnku i cebuli, kradzionej w wielkich ilościach z magazynu i najulubieńszą grą jego członków była gra, polegająca na tem, kto w najkrótszym czasie zje największą ilość bulw cebuli i czosnku.
Wynikem tych szlachetnych gier, nikomu prócz magazyniera nie szkodzących, był zabójczy smród w międzypokładzie, buchający z ust każdego grającego.
W czasie sztilu niemiły ten zapach tak się wzmocnił i wżarł we wszystko, co było na statku, że reszta załogi, nie należąca do klubu, zawiązała konfederacje, mającą na celu zwalczanie „śmierdzącej bulwy“.
Konfederacja dążyła do wykorzenienia „śmierdzącej bulwy“ dwiema drogami: drogą zbrojną i pokojową.
Walka zbrojna polegała na tem, że stawiano przy magazynie warty, mające na celu wspomaganie magazyniera w walce z rabusiami czosnku, oraz na tem, że skradzione już, złowonne bulwy odbierano nieprawym właścicielom i wyrzucano za burtę.