Strona:Jerzy Szarecki - Na pokładzie Lwowa.djvu/86

Ta strona została uwierzytelniona.

chodzi w mrok nocy, wabiąc nas jeszcze rozigranemi światłami, które wyciągają do nas po wodzie swe promieniste ramiona. Adieu!
Niedaleko już widać potężną sylwetkę „Lwowa“. Maszty jego ze zwiniętemi żaglami jaskrawo odbijają się od gwiezdnego nieba.
Za kilka dni rozwiniemy te białe żagle i popłyniemy na Azory, później do Francji, a jeszcze później do naszej zimnej, mroźnej Polski.