Strona:Joanna Grey.djvu/020

Ta strona została uwierzytelniona.

i rozsypane dukaty, po które sięga ręką i podpisałem zgadnijcie? Lais lorintiaca!...[1]

SADDER.

Szatan z Ciebie!...

HOLBEIN.

Chi! chi! chi! Abraham stary żyd norymberski kupił ją dwa razy drożej, bo on wie co warte obrazy Holbeina! (przestaje malować) ale widzę że Joanna się gorszy, no za to pokażę ci Lady kilka nowych rysunków — (bierze tekę z stolika i wyjmuje rysunki) patrzcie! oto dwaj bracia Sejmour! to mi typy do portretów! starszy książe Somerset protektor, piękny, łagodny, wspaniały — z pewną melańcholią łagodności, że nie śmiem wyrzec: niemocy, rozlaną w regularnych rysach — oby się nie zaślepił gwiazdą swoją, która dziś taka świetna! oby pycha żony nie popchnęła go na strome szczyty!...

AYLMER.

Jak ten człowiek umie patrzeć! zaprawdę artysta historyk!

JOANNA.

Psyche kieruje tym mistrzowskim ołówkiem! kilku rysami powiedzieć tyle! małym środkiem osiągnąć cel tak wielki! podziwiam!...

HOLBEIN.

A oto drugi Sejmour — Tomasz; to mi lwia głowa! to orle spojrzenie — uśmiech pogardliwy... to mi chłopiec! królowę wdowę skłonił za dwie doby, że z nim tajemnie ślub zawarła... a mówią przy tem, że księżniczka Elżbieta (szepcze do ucha Aylmerowi) chi! chi! chi! chi! dla czegoż byłaby się z zamku królowej wdowy wynieść musiała! admirał nadto admirował! (wraca i maluje).

JOANNA.

Biedna królowa! żal mi każdej kobiety, co po niewczasie wchodzi w te związki! żal mi jej podwójnie, bo jej dobroć i opieka zawsze mi będą pamiętne — los chciał, bym mając rodziców, sieroco zawsze prawie od nich była oddaloną — tylko filozofia słodziła moją dolę, ona była tęczą na moim chmurnym horyzoncie! widzę jeszcze te chwile dzieciństwa przed sobą! jakże pełne grozy! dreszcz mnie przechodzi na te wspomnienia. — W wielkiem krześle dwóch karłów toczyło króla Henryka ósmego, chodzić już nie mógł, otyłość go zmogła i rana lewej nogi — krzesło toczyło się cienistymi gazonami parku, po za niem szła ostatnia żona

  1. W Bazylei. (Muzeum.)