Strona:Joanna Grey.djvu/067

Ta strona została uwierzytelniona.

Łagodność miałeś przy męztwie Cezara,
Co ma świadomość niemą swej wyższości!
Tegom ci nie mógł darować w mej złości
O! nieraz knułem zdradę przeciw tobie...
Byłeś uwięzion przeze mnie... Joanna,
Anielskie dziewczę cię uratowało...
Ach... jakżem czarny... oto łzy me płyną
Do stóp twych... przebacz! i jeszcze ukochaj!...

(rzuca mu się do nóg).


SOMERSET.

Bracie otwarte niebo!... jam szczęśliwy!...

(głośne pukanie).


ADMIRAŁ.

Czas przyszedł — — niechaj wróg zastanie godnych
Imienia swego — —

SOMERSET.

I niech się nie cieszy
Łzami, co może przypisać słabości. —

(wchodzi kat — kłaniając się uniżenie mówi)

Czas milordowie!

OBAJ BRACIA.

Jesteśmy gotowi!

ADMIRAŁ (dając mu sygnet).

Ten dar wieczności dajmy posłowi. —

SOMERSET (do brata).

Czy będziesz mówił? ja powiem co czuję,
Bo lud ubogi — do końca miłuję. —

ADMIRAŁ.

Ja nic nie rzeknę — bo gardzę wszystkiemi
I rad bym prochów nie oddać tej ziemi.

(Obejmują się niemo. Northumberland wchodzi i staje niemo z uśmiechem szyderczym.)


SOMERSET.

O do widzenia! tam! razem do końca!...

KAT.

Służę — uprzedzić czas nam promień słońca.

ADMIRAŁ (spostrzegając Northumberlanda).

A!...