Strona:Joanna Grey.djvu/087

Ta strona została uwierzytelniona.
KAT.

Ośmielam się wnieść proźbę do łaski...

NORTHUMBERLAND.

Niemam czasu (pisze dalej).

KAT.

Prośbę króciuteńką — oto jest — (przyklęka). Od lat tylu pracuję, (wskazuje szyję) ramię już słabe — Anna Boleyn, Katarzyna Howard, lord Percy, Fiszer, Morus, Cromvell — i tylu innym znakomitościom, przeciąłem drogę do lepszego żywota.

NORTHUMBERLAND.

I memu ojcu — —

KAT.

O nie — byłem wtedy chory... (do siebie). Może kiedyś i synowi — kto się wdarł tak wysoko po krzywdzie drugich, tem głębiej runie! (głośno). Błagam więc, by majestat królewski na moje miejsce naznaczył syna pierworodnego... (oddaje prośbę).

ALASTOR.

O Panie! jam niezdolny!...

NORTHUMBERLAND.

Zbytek skromności — prośbę oddam — będzie spełniona. — (Northumberland odchodzi z synami — Alastor wybiega z załamanemi rękoma i wpada na starca zamiatającego ulicę).

STARZEC.

Przebóg — co ci to dziecko — uspokój się!...

ALASTOR.

O starcze? jeżeliś człowiekiem, to miotłą twoją wymieć z serca mojego wspomnienia!... obecność i przeszłość... wymieć!... wymieć!! wymieć!!!

STARZEC.

Moje pacholę! takiś młody a straszny... chodź! dziewczyna moja płacze za tobą... chodź ze mną! chodź ze mną!...

ALASTOR (którego starzec za rękę prowadzi).

I duma moja zaszła tak daleko, że u żebraka — żebrałem — litości!... (odchodzą).

ROLO.

Klnę losowi! ale mi dasz choć wina, upijemy się za zdrowie nowego kata!... (podskakując) tam do kata! on tyle zarobi...