I samotność od pewnego czasu...
Zapewne — są chwile w życiu, gdzie jej bardzo potrzebuję.
I gdzie się jej szuka. —
O nie zawsze — najczęściej znajdujemy ją wśród ludzi (kłaniając się zimno odchodzi).
Zimny jak głaz — tak lgnę do niego! gdy koronę na głowie mej zobaczy...
Widzę, że się Courtenay salwuje — iluż by mu zazdrościło! (zbliża się do grupy, wśród której siedzi)
Spodziewam się, że nam przeczytasz co nowego, tak się ukrywasz z twymi utworami — tylko u dworu słyszeć cię można — a ja poety u dworu — wybacz — ale nie rozumiem. —
Ja jeszcze mniej milady, a jednak, przyznajże gdyby nie dwór ten, co daje pewien blask talentowi...
Przeciwnie! talent daje blask dworowi... tylko godności poety nietrza zabywać. —
Szkoda tylko, że w życiu inaczej bywa — oto Holbein, nie inaczej myśli...
Obiecałeś przyprowadzić tego skrzypka — chciałam, by go król słyszał — talent natury, możeby dla niego król był łaskawy.
Niestety od dwóch dni leży chory, gorączka spaliła mu lica.
Widzę jakąś chmurkę na twem czole milady... chciałbym ją spłoszyć... wybacz... czy jaka kwestya filozoficzna znowu?