Strona:Joanna Grey.djvu/128

Ta strona została uwierzytelniona.
KOBIETA (z tłumu).

O biédna! patrzcie... i cóż zawiniła!...

STARZEC.

To, że zanadto świętą w życiu była!...
„Ludzkość zabija tych, co ją kochają
Więcej niż siebie...“

CHŁOPIEC.

Patrzcie! patrzcie — stają!

JOANNA (stając).

Żegnam cię ludu — który tak kochałam —!...
O mój narodzie, bądź zacny — szczęśliwy...
Umieram winna — bo siły nie miałam
Odtrącić berła!... ale przebóg żywy,
Nie wyciągałam po koronę ręki,
Ludzie — wtłoczyli mi ją tu — na męki!
A teraz módlcie się za moją duszę!...
Zwłoki... Guilforda!... a! spokoju — panie!

(przenoszą zwłoki Guilforda czerwonem suknem nakryte — Joanna spostrzegłszy je wstrząsa się cała — i wpatrując się strasznie w krucyfiks, który ma w ręku — idzie za orszakiem i wchodzi w rozwartą bramę — za nią ci co jej towarzyszą — i Alastor. Cisza śmiertelna zalega scenę — lud zbliża się ku bramie — niektórzy wchodzą na stopnie od schodów).


KOBIETA.

Wiąże jej oczy... o biedna!... rękami
Szuka za pniakiem...

INNA.

Zmiłuj się nad nami!

INNA (łkając).

Mnie z trojgiem dzieci żywiła, o! biada!...

PIERWSZA.

Kat miecz podnosi — błysnął w górę — spada!...

(słychać hałas upadłego miecza i krzyk głośny ludu, który się rozbiega — scena przez chwilę pusta i cisza śmiertelna — wchodzą Renard i Noailles).


RENARD.

Dziwna — krwi tyle miała — nie sądziłem!