przez arcykatolickiego burzyciela Rzymu. Wiadomo równie, że Joanna nie chciała trafikować swych przekonań religijnych, w których się urodziła, za cenę podle proponowanego jej, własnego życia! Był to zresztą tylko fortel chytrej Maryi Tudor, pragnącej ją upokorzyć, a potem zgubić. Za stałość Joanny, cześć nie tylko poety, ale tak protestantów jak katolików jej należy, bo tylko nawrócenie z zasady i przekonania jest nawróceniem wielkiem i świętem, gdziekolwiek kał lub cień interesu ziemskiego je dyktuje, jest obustronnie czynem potwornym, prawdy i poezyi niegodnym. Jeden z dowodów na Auguście II; piękne owoce zebrała Polska z panowania komedyanta, który zaczął od tego, że został katolikiem, by zostać królem. Podniesienie prawdy pod tym względem jest celem, niekiedy i Kalwaryą poezyi. Podobnie Schiller w swej Maryi Stuart, choć autor wojny trzydziestoletniej i par excellence protestant oddał cześć katolicyzmowi w scenach Maryi Stuart i nawróceniu Mortimera, podobnie nie wahał się w Telu, choć Niemiec, prawdziwie oddać okrucieństwa niemieckie i nemezę od nich nieodłączną. Po mistrzowsku ta sytuacya ducha oddana w „Krasińskiej“ Pani Tańskiej, która naiwnie w swym pamiętniku po widzeniu pierwszy raz Zairy i pierwszej bytności w teatrze pisze: „Cóż to za świątobliwy człowiek musi być ten pan Wolter!“
O Joannie Grey prócz historyków pisali dawniej Gautier de Coste seigneur de Calprenéde: Jane Gray tragédie, dalej Nicolas Rove lady J. G. a tragedy, Joung Edward „the force of religion“; pani Stael, Jane Gray tragedie, Anschütz (syn) J. G. eine tragödie — zaliczamy tu także wielką tragedyą na płótnie Delaroche’a, największego z historyków malarstwa. Joanna jest raczej abstrakcyą — niż kobietą; personifikacyą idei historycznej przewodniej w dramacie niż pojedyńczą osobą — w tem dramatyczność jej potężnieje o całe niebo tam, dzie na dramatyczności traci jej cicha, prosta i liryczna osobistość.
Malarstwo historyczne, bardzo ważnych z tej epoki dostarczyło pomników, nie wyliczamy wszystkich, wspomniemy nieśmiertelne portrety Holbeina, częścią w Windsorze, częścią w galeryach prywatnych a nieprzystępnych zawarte, niektóre nam się widzieć udało. Przypominamy w Dreznie jego portret Henryka VIII, rysunki portretu Anny Boleyn (porównać z Neapolitańskim Sebastiana del Piombo), Joanny Sejmour, jej braci, wreszcie samej Joanny Grey, którego rycinę z grubsza wykonaną widzieliśmy dzieckiem jeszcze w Magazynie powszechnym, i od jego wrażenia poczyna się myśl naszego dramatu. Oby nie ubliżyć Jej cieniom!