Strona:Joanna Grey.djvu/137

Ta strona została uwierzytelniona.
List II (do tegoż).

Nie mogę, o mężu bliski doskonałości, nie podziękować Ci za tyle dowodów czułości. Gdybym to zaniedbała, podpadłabym słusznie hańbie niewdzięczności, i zdałabym się krótkiej pamięci, twoich dobrodziejstw niegodnej. Jednak, na Herkulesa! (sic) nie czynię zadość tej powinności bez pewnej obawy, — przyjaźń, której żądasz odemnie, i nieustanne twe względy, wymagają więcej, jak zwykłego podziękowania, i tylko z niemożności przychodzę odpowiedzieć czczemi słowami na tyle łaski. I to mnie bardzo onieśmiela, gdy pomyślę, czem ja jestem, bym była godną pisać do takiego jak ty męża; przerywać prace twoje, rozmowy zwykłemi odpowiadać na styl twój wymowny. Ale jakiż inny pozostaje mi środek? wiem wreszcie jak wielką wyrozumiałość twoja. Z listu twego, który czytam i odczytuję, (bo raz mi nie wystarcza), zda mi się, że osiągnęłam więcej owoców życiodajnych, jak z codziennej mojej medytacyi nad najwyborniejszymi autorami. Napominasz mnie ku szukaniu wiary prawdziwej i szczerej mego zbawiciela; będę usiłowała być Ci posłuszną o tyle, o ile Bóg zechce, bo wiara jest darem bożym, nie mogę przeto ręczyć ślepo za jej potęgę we mnie, która zależną jest od Jego łaski; a przeto wraz z apostołami, nie przestanę błagać, by wzmagał z dniem każdym wiarę moją. (!) Obok tego co mi zalecasz, będę się starała za błogosławieństwem najwyższego uświęcać moje własne życie, według słabej możności mojej. Pamiętaj o mnie w modlitwach twoich — wiedz także, że w języku hebrajskim, poszłam za metodą twoją. Żegnaj — oby Pan bronił Cię w twoich przedsięwzięciach i przeprowadził szczęśliwie do wieczności.
Twoja religijnie posłuszna

Joanna Graia.
r. 1552.




List III (do tegoż).

Niedopełnienie pewnego obowiązku, uczony mężu, może tłumaczyć pewna zaszła przeszkoda. W takim razie nie jesteśmy występni. Gońcy odchodzą ztąd rzadko i nowiny dochodzą mnie zbyt późno. Mając jednak sposobność pisania przez tegoż co dawniej posłańca, winnam pospiech największy. Powaga twoja tak jest utrwaloną, tyle treści w twej mowie, tyle podstawy w twych czynach, według świadectw tych co Cię znają, że prócz twych ziomków, i cudzoziemcy czują się obowiązani do życia zacnego, czy pobudzeni potęgą Twego słowa, czy przykładem Twego obyczaju. Wiem — że nietylko jesteś, jak mówi Jan święty, wymownym kaznodzieją, bohaterem ewangelicznym, i wykonawcą przykazań bożych, jesteś prócz tego pracownikiem, i życiem dowodzisz, ze zasady twoje czynami spełniasz i nie zwykłeś się mylić. Zaiste — nie jesteś jak te osoby, co ujrzawszy swe oblicze w zwierciedle, zapominają, jak wygląda skoro się odeń oddalą, ale utrwalasz głęboko szczerość Twych przepisów — przykładem. By Cię dość wysławić, trzebaby mi dyalektyki Cycerona i Demostenesa; bo przymioty twe tak liczne, że z jednej strony, nie miałabym czasu na ich wyliczenie, z drugiej bra-