Strona:John Galsworthy - Święty.pdf/232

Ta strona została przepisana.

— Niech pan da spokój!
— Pani! — rzekł. — Pani! Ależ...
Noel odwróciła się od niego do okna. Stała tak, wyglądając na ulicę i nie widząc niczego.
— Nie chcę tego trzymać w ukryciu, — rzekła, nie odwracając się. — Chcę. żeby każdy wiedział. To wszystko jest takie głupie, takie głupie! — tupnęła nogą. — Czy nie widzi pan, jakie to głupie, że każdy otwiera usta ze zdziwienia!
Lauder wydał z siebie prawdziwie bolesny okrzyk, który wywołał w Noel gwałtowne wyrzuty sumienia. Trzymał się kurczowo oparcia krzesła; z twarzy jego znikł wyraz ociężałości. Pokrywał ją teraz słaby rumieniec. Noel doznała nagle uczucia, jakby się stała winna zdrady. Jego milczenie i ten dziwny wyraz nieosobistego bólu, który nie mógł znaleźć ujścia w słowach, wywołał w niej to wrażenie; wyczuwała w nim coś o wiele głębszego, niż potępienie jej postępowania — coś, co znajdywało echo w niej samej. Przeszła szybko koło niego i uciekła na górę do swego pokoju. Rzuciła się na łóżko. Nie miał dla niej żadnego znaczenia; nie o to szło! To w niej samej doszło do pełnego głosu okropne zrozumienie, że sprzeniewierzyła się swej kaście, straciła owo prawo, mocą którego każdy musiał traktować ją, jak damę, sprzeniewierzyła się dyskretnej, a wytwornej powściągliwości swego wychowania i odpłaciła się czarną niewdzięcznością za miłość jaką ją zawsze otaczano; zachowała się poprostu, jak zwykła dziewczyna, o którą się nikt nie troszczył. Nigdy jeszcze dotąd nie miała tego uczucia — nie doznała go nawet wtedy, gdy Gracja dowiedziała się o wszystkiem i kiedy obie stały po dwu przeciwnych stronach kominka, niezdolne wymówić słowa. Wtedy przepełniała ją jeszcze namiętność i żal po zmarłym. Oba te uczucia zagasły teraz w jej sercu, jakby nie były istniały nigdy; nie miała więc niczego na