Strona:John Galsworthy - Święty.pdf/256

Ta strona została przepisana.

— Więc skąd wiesz?
— Domyśliłam się. Tatusiu, nie obchodź się ze mną, jak z dzieckiem. Cóż to ma teraz za sens?
Usiadł przed kominkiem i ukrył twarz w dłoniach. Drżenie tych rąk i ruch ramion zdradziły Noel, że ojciec stara się opanować wzruszenie, a może nawet płacze; siadła na jego kolanach, przytuliła jego ręce do swej twarzy i szeptała:
— Kochany tatusiu! Kochany tatusiu!
Oplótł ją ramionami i siedzieli tak długo, przytuleni do siebie, bez słowa.