Strona:John Galsworthy - Święty.pdf/311

Ta strona została przepisana.

Chciał coś powiedzieć, ale bał się, by głos jego nie zabrzmiał fałszywie.
— O mało, a byłaby scena! — rzekła Leila. — Mój Boże! Jakże mężczyźni nienawidzą scen! Ja również. Miałam ich zbyt wiele swego czasu; jedynym ich skutkiem jest ból głowy następnego dnia. Zaoszczędziłam ci tego, Jimmy. Daj mi za to całusa.
Pochylił się i przycisnął wargi do ust Leili. Z całego serca starał się odpowiedzieć na namiętność jej pocałunku. Odsunęła go nagle od siebie i rzekła cicho:
— Dziękuję ci; robiłeś, co mogłeś.
Fort przetarł sobie ręką oczy. Wyraz jej twarzy wzruszył go w tej chwili ogromnie. Czul się straszliwie podły! Ujął jej bezwolną rękę. Podniósł do ust i szepnął:
— Przyjdę jutro. Pójdziemy do teatru, dobrze? Dobranoc, Leilo!
Ale, otwierając drzwi, ujrzał znów jej oczy, patrzące za nim, czekające najwidoczniej, żeby zawrócił; czaił się w nich przestrach. Nagle stały się łagodne, tak łagodne, że serce jego skurczyło się boleśnie.
Podniosła rękę, posłała mu pocałunek i uśmiechnęła się. Nie zdając sobie sprawy z tego, co odpowiedział, wyszedł. Nie mógł się zdecydować odejść; oparł się o sztachety ogrodu i patrzył w jej okna. Była dla niego przez cały czas bardzo dobra. Czuł się, jak człowiek, który wygrał w karty i ucieka chyłkiem, nie dając swemu partnerowi możności odegrania się. Gdyby go tylko nie była kochała, gdybyż to był tylko bezduszny stosunek, całkiem zwykła brudna sprawa! Wszystko raczej, nie to! Będąc Anglikiem do szpiku kości, nie mógł się wyzbyć poczucia winy. Nie mógł jej dać żadnego zadośćuczynienia, żadnego wynagrodzenia i przez to czuł się straszliwie podły. — Czy mam wrócić na górę?, — pomyślał. W tej chwili smugi światła w jej oknach zgasły. — Położyła się, — pomyślał. — Zdenerwował-