Strona:John Galsworthy - Święty.pdf/341

Ta strona została przepisana.

— z uczuciem ulgi. Teraz wiedział jasno, jak sprawa stoi, nie czuł się też bynajmniej zwyciężony. — Zarzuty Piersona nie trafiły go wcale. Jakkolwiek wytknięto mu niemoralność, czuł się sam przed sobą usprawiedliwiony, jak się to często zdarza u ludzi. Tylko jeden mały zakątek pamięci, niedostrzeżony i nieskrytykowany przez przeciwnika, dręczył go. Resztę mógł sobie wybaczyć; jedyna rzecz, której sobie nie wybaczał, to fakt, że znał Noel zanim jego stosunek z Leilą się zaczął; co więcej, że dał się porwać urokowi Leili w wieczór, spędzony w towarzystwie Noel. To napełniało go prawdziwym wstrętem do siebie. Przez całą powrotną drogę do stacji myślał ustawicznie: — Jakże mogłem? Zasługuję na to, żeby ją stracić. A jednak spróbuję; ale nie teraz jeszcze, nie teraz! — Pełen przygnębienia wsiadł do londyńskiego pociągu.