Strona:John Galsworthy - Posiadacz.pdf/110

Ta strona została przepisana.

Zastał panią Septymusową i Hester (której powiedziano także — uważano ją za dyskretną jak grób, z tego głównie względu, że mówienie nużyło ją) chętnie, rozumie się gotowe do dyskutowania w tej sprawie. Bardzo to zacnie ze strony Soamesa — zadecydowano — że powierzył budowę Bosinneyowi; może jednak nieco ryzykownie? Jak to George nazwał go?... „Piratem?!“ Jakie to pocieszne! Ale George zawsze taki pocieszny! Jednakowoż rodzina musi się z tem pogodzić. — Wszyscy uważali, że muszą traktować Bosinney’a, jako należącego do rodziny, mimo że wydaje się to dziwnem.
W tem miejscu jednak James zaoponował:
— Nikt nie wie nic o nim. Nie pojmuję, czego Soames spodziewa się po tego rodzaju młodym człowieku. Nie dziwiłbym się, gdyby Irena uważała za właściwe wmieszać się w tę sprawę. Pomówię z...
— Soames — wtrąciła ciotka Jula — powiedział panu Bosinney’owi, że nie życzy sobie, aby o tem wspominał. Nie chce, aby o tem mówiono, o ile wiem, i gdyby Tym wiedział, byłoby mu bardzo przykro; ja sama...
James nastawił rękę do ucha.
— Co?... Wyraźnie tracę słuch. Nie słyszę, o czem się mówi. Emilji zrobiło się coś w nogę, w wielki palec u nogi. Nie będziemy mogli pojechać do Walji przed końcem miesiąca. Zawsze musi wleźć coś w drogę!
Dowiedziawszy się, czego chciał, wziął kapelusz i wyszedł.
Było piękne popołudnie, poszedł więc pieszo przez park w kierunku siedziby Soamesa, u którego zamierzał obiadować wobec tego, że Emilja, z powodu chorego palca u nogi, leżała w łóżku, a córki jego — Rachela i Cecylja — pojechały w odwiedziny na wieś. Poszedł naukos ścieżką, wiodącą od Bayswaterskiej strony głównej alei do wrót Knightsbridge, poprzez łąkę, po-