Strona:John Galsworthy - Posiadacz.pdf/137

Ta strona została przepisana.

— Hm! — mruknęła Juna — to tylko dzięki Irenie! Ciotka Jula próbowała załagodzić sytuację powiedzeniem czegoś przyjemnego.
— A jak przyjmie kochana Irenka projekt zamieszkania na wsi?
Juna wlepiła w ciotkę rozszerzone zdumieniem oczy, jakgdyby roziskrzone nagłym błyskiem uświadomienia. Błysk ten zgasł w nich jednali w tej samej chwili, ustępując miejsca jeszcze bardziej twardemu spojrzeniu, jakgdyby siłą woli zmusiła nagły głos sumienia do zamilknięcia.
— Rozumie się, że będzie zadowolona. Dlaczegóż nie miałaby być zadowolona?
Pani Small zaczęła się usprawiedliwiać.
— Nie wiem — rzekła — sądziłam, że przykro jej będzie rozstać się ze swoimi przyjaciółmi. Stryj James utrzymuje, że kochana Irenka zamało bierze udziału w ogólnem życiu. My uważamy — to znaczy stryj Tym uważa — że powinnaby częściej bywać w towarzystwie. Będzie ci pewnie bardzo brakowała!
Juna zarzuciła niecierpliwym gestem ręce za szyję.
— Stryj Tym dobrzeby zrobił, gdyby zechciał nie wtrącać się do tego, co go nie dotyczy — burknęła.
Ciotka Jula zerwała się wyprostowana.
— Tym nie wtrąca się nigdy do tego, co go nie dotyczy.
Juna poczuła naglą skruchę. Jednym skokiem była przy ciotce i uściskała ją.
— Przepraszam cię serdecznie, cioteczko; ale tak chciałabym, żeby dali Irenie raz nareszcie święty spokój!
Ciotka Jula, której nie przychodziło na myśl nic odpowiedniego do powiedzenia na ten temat, zamilkła i, zabierając się do odejścia, zapięła czarną jedwabną pelerynę i wzięła z krzesła swój zielony woreczek.
— A jakże się ma kochany twój dziadunio? — przy-