Strona:John Galsworthy - Posiadacz.pdf/261

Ta strona została przepisana.

Ciotka Jula potrząsnęła głową; jej twarz zasnuła się nagle nieprzerwaną ponurą chmurą.
— Biedny stary Jolyon — westchnęła — powinienby się ktoś nim zająć!
Ponownie zapadło milczenie, poczem, jakgdyby w obawie, aby nie pozostać po odejściu innych, cała piątka gości zerwała się równocześnie i zabrała do odwrotu.
Pani Small, ciotka Hester i ich kot pozostali znów sami, kiedy daleki odgłos zatrzaskiwanych drzwi obwieścił powrót Tyma.
Wieczora tego, właśnie w chwili, kiedy ciotka Hester udała się na spoczynek do tylnej sypialni, zajmowanej dawniej przez ciotkę Julę, zanim ciotka Jula nie zajęła sypialni ciotki Anny, drzwi jej pokoju otworzyły się i pani Small w różowym czepku nocnym, ze świecą w ręku, stanęła na progu.
— Hester! — szepnęła — Hester!
Ciotka Hester słabo zaszeleściła podpinką kołdry.
— Hester! — powtórzyła ciotka Jula, aby się upewnić, że obudziła siostrę — bardzo jestem zaniepokojona o kochanego naszego Jolyona. Co — ciotka Jula podkreśliła ten wyraz — podług ciebie należałoby zrobić?
Ciotka Hester zaszeleściła ponownie podpinką kołdry i słaby jej głos odezwał się tonem obronnym:
— Co należałoby zrobić? A skądże ja mam o tem wiedzieć?
Ciotka Jula odwróciła się zadowolona i, zamykając drzwi z przesadną ostrożnością, jakgdyby w obawie zakłócenia snu siostry, puściła je nagle tak, że zatrzasnęły się z hałasem.
Po powrocie do własnego pokoju, stanęła przy oknie, wpatrując się w tarczę księżyca, świecącego ponad drzewami parku, poprzez szczelinę w muślinowych firankach, całkowicie zaciągniętych z obawy, aby ktoś jej nie podpatrzył. Stojąc tak z pełnemi łez oczami i za-