Strona:John Galsworthy - Posiadacz.pdf/42

Ta strona została przepisana.

koloryt pod wpływem ruchu, częściej też niż zazwyczaj podnosił parasol do poziomu oka. Twarz Mikołaja wyrażała również zadowolenie.
— Za blada na mój gust — rzekł — ale zbudowana kapitalnie!
Roger milczał.
— Uważam, że wygląda bardzo dystyngowanie — odezwał się wreszcie. Była to najwyższa pochwała w słowniku Forsytów. — Ten młody Bosinney nie dochrapie się nigdy niczego — dodał. — Mówili mi u Burkitta, że to jeden z takich cyganów artystycznych. Licho wie, co mu się snuje po głowie — udoskonalić angielską architekturę?! To mu nie da pieniędzy! Ciekaw byłbym usłyszeć, co Tymoteusz mówi o tem?
Stanęli na stacji kolei podziemnej.
— Którą jedziesz klasą? Ja zawsze drugą.
— Boję się drugiej — zauważył Mikołaj — nie wie się nigdy, co można złapać.
Kupił bilet pierwszej klasy do Notting Hill Gate a Roger bilet drugiej do South Kensington. Nie upłynęła minuta, kiedy przybył pociąg; bracia rozstali się i wsiedli każdy do odpowiedniego przedziału. Każdy zosobna czuł się dotknięty, że brat nie zmienił swoich przyzwyczajeń dla dotrzymania mu jeszcze przez chwilę towarzystwa. Każdy jednak wyraził to w sobie właściwy sposób.
— Co za manja grać zawsze rolę żebraka, jak ten Nick! — pomyślał w duchu Roger.
— Zawsze był nieznośnym uparciuchem — powiedział sobie o bracie Mikołaj.
Uczuciowość nie należała do słabości Forsytów. Czy mieli zresztą czas na sentymenty w wielkim tym Londynie, który zdobyli i który wchłonął ich w siebie?