Strona:John Galsworthy - Posiadacz.pdf/85

Ta strona została przepisana.

Głęboki, tajony wstręt, jaki wyczuwał w swojej żonie, był dla niego zagadką a zarazem źródłem najstraszliwszej udręki. Nie mógł oczywiście doszukiwać się przyczyny tego stanu rzeczy w fakcie, że popełniła błąd, wychodząc za niego zamąż bez miłości, że usiłowała przemóc się i pokochać go, ale nie mogła.
Nie byłby Forsytem, gdyby potrafił wyobrazić sobie dziki taki powód odsuwania się od niego żony.
Dlatego też zmuszony był Soames jej wyłącznie przypisać całą winę. Nie spotkał nigdy na swojej drodze kobiety, zdolnej do wzbudzania tak głębokiego uczucia. Gdziekolwiek ukazał się z żoną, widział, jak szły za nią oczy wszystkich mężczyzn; ich spojrzenia, ich sposób zachowania się, głos ich zdradzały aż nadto wymownie, do jakiego stopnia są nią oczarowani. Przyznać musiał, że jej postawa wobec tych hołdów była bez zarzutu. Nie przychodziło mu napewno na myśl, że Irena należy do rzędu owego — niezbyt często spotykanego wpośród rasy anglo-saskiej — typu kobiety, stworzonej do kochania i do tego, żeby być kochaną, kobiety, która, nie mogąc kochać, nie żyje. Czar jej postaci, pociągający ku niej serca, uważał za nieodłączny składnik jej wartości jako przedmiotu jego posiadania, nie mógł jednak pozbyć się myśli, że mogłaby równie dobrze być obdarowywaną, jak darzącą; ona nie darzyła go, natomiast, niczem.
— Dlaczego więc wyszła za mnie zamąż? — zadawał sobie nieustannie pytanie.
Zapomniał o swojem staraniu się o nią, o póltora-roczu, w ciągu którego oblegał ją niby twierdzę, którą należało zdobyć i wyczekiwał cierpliwie, obmyślając coraz nowe plany rozrywek dla niej, obsypując ją podarunkami, ponawiając wciąż swoje oświadczyny i oddalając od niej nieustanną swoją obecnością wszystkich innych wielbicieli. Zapomniał o dniu, w którym, wy-