cował a także i w wielu innych, niemało było mężczyzn do niego podobnych. Pod pewnym względem był może zanadto do nich zbliżony — nie lubił wznosić się ze stałego gruntu, o ile nie wiedział dokładnie gdzie opadnie.
Z żoną porozumiał się odrazu. Oboje pragnęli mieć jedno dziecko — nie więcej; oboje pragnęli iść z prądem czasu — nie więcej; oboje uważali teraz, że położenie Hilarego jest nieprzyjemne — nic więcej; a gdy Cecylja ułożyła się w stylowem łóżku jacob, i opowiedziała mężowi sprawę z Hughs’ami — pozwoliwszy mu troskliwie wyspać się uprzednio — rozważali całe zajście bardzo starannie, leżąc nawznak i mówiąc poważnym tonem. Stefan był zdania, że ten biedny stary Hilary powinien być ostrożniejszy w postępowaniu. Dalej nie posunął się w uwagach i, nawet przed żoną, ukrył niemiłe możliwości, jakich się obawiał.
Poczem Cecylja powtórzyła te same słowa, któremi odezwała się do Hilarego:
— To takie brudy, Stefanie.
Spojrzał na nią i niemal jednym tchem orzekli:
— Ale przecież to wszystko głupstwo!
To orzeczenie, takie jednoczesne, pobudziło ich do trzeźwiejszego poglądu. Czem jest ta sprawa, o ile wogóle istnieje, jeżeli nie takim samym epizodem, o jakich piszą codziennie gazety? Czem jest, o ile jest prawdziwa, jeżeli nie powtórzeniem sceny z romansu lub dramatu, określanej codziennie wyrazem: »brudy?“ Cecylja użyła tego słowa instynktownie. Wpadło jej namyśl znienacka. Całe zdarzenie sprzeciwiało się jej pojęciom o moralności i wytworności; tej odrębnej atmosferze duchowej, jaką, w tajemniczy sposób, osnuły jej duszę warunki specjalnego wychowania i trybu życia. Jeżeli zatem ta sprawa istnieje rzeczywiście, jest brudna, a jeżeli, jest brudna, Cecylja z obrzydzeniem odrzucała przypuszczenie, że jej rodzina mogłaby być w sprawę taką wmieszana; skoro jednak jej rodzina jest w nią wmieszana, zatem taka sprawa winna być głupstwem! Na tem stanęło, dopóki Tymjana nie powróciła z wizyty u dziadka i nie opowiedziała o nowej ładnej sukni małej modelki. Oznajmiła tę nowinę podczas obiadu, który Cecylja, w trosce o to, żeby nie był zbyt pospolity i nadmiernie pożywny dla Stefana, ani też zbyt estetyczny, a stąd zamało dlań pożywny — obmyślała tak mozolnie, że przyprawiało ją to zawsze o lekki ból głowy. Ponieważ lokaj był w pokoju, przeto żadne z nich nie podniosło oczu. Ale skoro wyszedł po drób, zaczęli wzajemnie spoglądać na siebie
Strona:John Galsworthy - Powszechne braterstwo.djvu/107
Ta strona została przepisana.