ukradkiem. Na nieszczęście powrócił im na myśl wyraz „brudy.“ Kto dał suknię małej modelce? Czając wszakże, iż dalsze głośne rozważanie tej myśli byłoby bardzo przykre, spuścili znów oczy na talerze, zabrali się do jedzenia i — rozważali ją w duchu. Ponieważ zaś byli różnej płci, przeto, z natury rzeczy, szli odmiennym tropem — Cecylja dążyła.jednym śladem a Stefan innym.
Rozważania Stefana takim biegły szlakiem:
„Jeżeli mój stary Hilary daje jej pieniądze i suknie i co tam jeszcze trzeba, w takim razie albo większy z niego głupiec niż przypuszczałem, albo coś w tem jest jednak. Bi postąpiła bardzo ładnie, ale to bynajmniej nie wpłynie uspokojająco na Hughs’a. Przypuszczam, że on chce pieniędzy. Przeklęta historja!“
Myśli Cecylji innemi szły drogami:
„Wiem, że dziewczyna nie mogła kupić tych rzeczy z własnych zarobionych pieniędzy. Zdaje mi się, że to istotnie nicpoń. Niechętnie źle o kim myślę, ale tym razem tak najpewniej jest istotnie. Hilary nie mógłby być taki szalony, po tem wszystkiem co mu powiedziałam. Jeżeli ona naprawdę nie jest nic warta, uprościłoby to znacznie sprawę; ale Hilary należy do tego rodzaju mężczyzn, którzy nigdy w to nie uwierzą. Ach Boże!“
Chcąc być sprawiedliwym, należy przyznać, że, pomimo najszczerszych dobrych chęci, dla Stefana i jego żony, czy też dla kogokolwiek z ich znajomych i ich sfery społecznej — uświadomienie sobie istnienia swoich „cieniów“ przedstawiało niesłychaną trudność, o ile nie spotykali ich na ulicy. Wiedzieli, że ci ludzie żyją, bo ich widywali, ale nie odczuwali tego — bowiem z taką nadzwyczajną subtelnością wysnuta jest tkanina życia społecznego. Dalecy byli — i tacy być musieli — od zrozumienia tego mrocznego życia i nie wierzyli w nie, podobnie, jak owe „cienie“ na bocznych uliczkach dalekie były od zrozumienia i od wiary, że ci ludzie wytwornej kultury istnieli istotnie — o ile nie byli dla nich źródłem zarobku.
Stefan i Cecylja oraz tysiące im podobnych znali te „cienie“, jako „lud“, żyjący w norach, w pewnych dzielnicach miasta, jako robotników, oblanych potem, lub różnorodnych rzemieślników; znali ich w charakterze ludzi, wykonywających dla nich rozmaite roboty; ale jako istoty ludzkie, posiadające te same zdolności i namiętności co oni, nie znali ich i znać nie mogli. Przyczyna tego, sięgająca
Strona:John Galsworthy - Powszechne braterstwo.djvu/108
Ta strona została przepisana.