Te słowa wprawiły Stefana w niemiłe zmieszanie — jakgdyby brat oskarżał go o tuzinkowe zapatrywania. Czając, że musi się czemkolwiek usprawiedliwić, zaczął.
— Naturalnie, mój stary, rozumiem! Ale nie myśl przypadkiem, że robiłoby mi to jakąkolwiek różnicę... o ile o mnie chodzi, gdybyś nawet posunął się tak daleko jakby ci się tylko podobało; wiem przecież, czego ci los odmówił. Ja mam na względzie położenie ogólne.
Stefan miał wrażenie, że tem jasnem stwierdzeniem swego punktu zapatrywania przywrócił sprawie całej szerszy zakres i odzyskał stanowisko człowieka wolnomyślnego. Przechyliwszy się również przez poręcz, przyglądał się kaczkom. Zapanowała chwila milczenia. Poczem Hilary rzekł:
— Jeżeli Bianka nie umieści tego dziecka gdzieindziej, ja to uczynię.
Stefan spojrzał na brata zdumiony, niemal przerażony Hilary powiedział te słowa z taką niezwykłą stanowczością.
— Mój stary — rzekł Stefan, — jabym się nie zwracał do Bi w tej sprawie. Kobiety są takie dziwaczne.
Hilary uśmiechnął się, co Stefan wziął za oznakę osiągniętego porozumienia.
— Powiem ci, jak ja zapatruję się na tę sprawę. Byłoby daleko lepiej, gdybyś ty się od tego zupełnie usunął Niech Cis się tem zajmie.
Oczy Hilarego zaiskrzyły się gniewnie.
— Bardzo dziękuję — rzekł. — Ale to jest wyłącznie nasza sprawa.
Stefan odparł skwapliwie:
— Stąd właśnie trudno ci jest objąć ją całą. Ten Hughs może się stać bardzo nieprzyjemny, ja nie dałbym mu żadnego do tego powodu. Mam tu na myśli... obdarzanie tej dziewczyny ubraniem i podobnemi rzeczami...
— Rozumiem, — rzekł Hilary.
— Widzisz, mój stary, — ciągnął dalej Stefan gorączkowo, — nie sądzę, żebyś zdołał nakłonić Biankę do patrzenia na tę sprawę z twego punktu widzenia. Gdybyście byli w... dobrych stosunkach, oczywiście, przedstawiałoby się to inaczej. Przyznaję, że dziewczyna jest ponętna w swoim rodzaju.
Hilary oderwał się od obserwowania kaczek i ruszyli w stronę prochowni. Stefan unikał starannie zwrócenia wzroku na brata; szacunek, jaki miał dla Hilarego, wynikający może ze starszeństwa tego ostatniego, a może z po-
Strona:John Galsworthy - Powszechne braterstwo.djvu/113
Ta strona została przepisana.